Krzaklewski wybił się na przewodniczącego Solidarności, gdyż zręcznie negocjował z branżowymi strukurami. Przegrał sprawę istnienia rządu Hanny Suchockiej, gdyż rozumował kategoriami nie polityka, lecz związkowego negocjatora, któremu nie udały się pertraktacje. Gdyby podczas obrad konwentu św. Katarzyny huknął pięścią w stół jak polityk, mógłby wygrać wspólnego kandydata prawicy już w 1995r. Ale negocjował. Okazało się że do upadłego. Jednak późniejsze utworzenie i sukcesy AWS to wynik jego negocjacyjnych umiejętności. Na przekór dezintegracyjnym tendencjom cztery lata temu zwołał pospolite ruszenie prawicy i powiódł je do zwycięskiej bitwy.
Współtworzył i popierał rząd, który rozpoczął niepopularne reformy. Tyle że jako negocjator nie potrafił przekształcić pospolitego ruszenia w karne, poddane jednemu dowództwu wojsko. Widoczne w czasie kampanii prezydenckiej Krzaklewskiego husarskie skrzydła raczej symbolizowały marzenia niż rzeczywistość. Po przegranej kampanii ubyło mu "szabel". I znowu dowodzona przez niego "Solidarność" zagroziła strajkiem własnemu rządowi. Krzaklewski stoi przed dylematem: negocjować z prawicowymi politykami, utworzyć nową partię i ostatecznie zostać politykiem czy też pozostać polską spécialité de la maison - związkowym politykiem.
Czekają go trudne wybory.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.